Październik powitał mnie masą obowiązków, wśród których ciężko wyasygnować wolną chwilę na tworzenie. Dlatego też nie mogę się pochwalić w tym miesiącu żadnym ukończonym projektem. Dzisiaj, korzystając z długiego weekendu, postanowiłam przynajmniej opleść kaboszon, za który zabrałam się kilka tygodni temu. Przy okazji, prezentuję moje miejsce pracy w szarym świetle poranka (i żółtawym lampki). Mam taki niedobry zwyczaj "koralikowania" w łóżku. Niedobry, bo nie dość, że pozycja półleżąca nie służy mojemu kręgosłupowi, to jeszcze koraliki uwielbiają mi się rozsypywać i wpadać w różne zakamarki. Potem znajduję je w pościeli i na dywanie. Ale co zrobić, skoro biurko zawalone papierami, a na łóżeczku to i kocyk, i podusia, i miejsce na ciepłą herbatkę malinową (akurat dopadły mnie skutki jesiennej pogody). Cóż, będę dzisiaj w nocy księżniczką na ziarnku Toho. ;)
October greeted me with a pile of duties. It has been very hard for me to find a little time for crafting, that's why I can't show you any finished project this month. Today I decided to take advantage of a "long weekend" and to finish at least the cabochon bezel I started a few weeks ago. By the way, I present my workspace in the grey, morning light (and the yellow light of the lamp). I have a bad habit of beading in my bed. It's really bad, because my spine doesn't like half-lying position. Moreover, my beads often scatter and fall into different nooks. After that I find them in my bedding and on the carpet. But how can I help it when my desk is scattered with documents and there is a blanket in my bed, and a cushion, and some place for a mug with hot raspberry tea (I'm suffering from consequences of autumn weather at the moment). Well, I'm going to be a princess tonight. From the fairy-tale entitled "The Princess and the Bead". ;)
Zdjęcie zgłaszam do wyzwania Art-Piaskownicy.
The photo is my contribution for Art-Piaskownica's challenge.
Mrówcza robótka:)Dziękuję za udział w wyzwaniu Art-Piaskownicy:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJa ja to doskonale rozumiem! Moja pracownia jest przestronna i świetnie się w niej pracuje, ale póki co, ma jeden duży mankament - nie ma w niej ogrzewania. Więc zimą przenoszę się do sypialni i najczęściej działam w łóżku właśnie! Jak kładę się spać, przesuwam wszystko na drugą połowę łóżka, a do poduszki przeglądam sobie arkusze papierów, z którymi później śpię ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w wyzwaniu Art-Piaskownicy!
Dziękuję. Ja z narzędziami i materiałami staram się nie zasypiać (chyba że z pojedynczymi koralikami, które gdzieś się zagubiły w pościeli). Raz tylko zasnęłam na szczypcach do drutu - są niebieskie, jak moje łóżko. Przykryłam je prześcieradłem i nie zorientowałam się do rana. Chyba nie mam zadatków na księżniczkę. :)
UsuńI tak czasem bywa, ale najważniejsze ze się nie poddajesz :) spotkałam się z taką metodą - koraliki wysypać sobie na taką ściereczkę z mikrofibry żeby się nie rozsypywały wszędzie, a ja osobiście korzystam z takich białych styropianowych tacek.
OdpowiedzUsuńproszę o kontakt na meila ws wyszywania zaległości :) twasylow@wp.pl
Ja mam specjalną matę, która sprawdza się świetnie, ale moją zmorą są drobniutkie koraliki, które "wystrzeliwują" mi spod igły podczas nawlekania. Na to chyba nie ma rady, może trzeba ćwiczyć nawlekanie. ;)
UsuńDziękuję, na mail napiszę zaraz po Świętach. :)
Ależ ty masz porządek!!! Ja to jak coś robię, to chyba w transie jestem, bo nie widzę, co robię i że się zagracam, a potem jak mam koniec, to wtedy dochodzi do mnie, że np. przejść nie mogę żeby umyć ręce i pędzle ;p i weź się człowieku odkop z tych gratów. A tu proszę, w łóżeczku, półleżąco, czysta beztroska :))) zazdroszczę Ci! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHaha, szczerze mówiąc, też tak mam. Na tym zdjęciu jest bardzo wąski kadr, nie widać pudeł stojących na podłodze... bo na biurku nie było już na nie miejsca. ;) Choć jeśli chodzi o koraliki, to gdy mam już w głowie gotowy projekt, wyciągam tylko potrzebne kolory i resztę chowam. Gorzej się robi, gdy chcę poimprowizować. ;) Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam. :)
Usuń