sobota, 30 lipca 2016

Sałatka owocowa / Fruit Salad

Ponieważ mam ostatnio trochę więcej wolnego czasu, postanowiłam poćwiczyć trochę technikę peyote i sprawdzić, czy uda mi się stworzyć w miarę rozpoznawalne miniaturki owoców. Na warsztat wzięłam gruszkę, jabłko, awokado, grejpfrut i cytrynę, która początkowo miała być bananem, ale temat mnie przerósł. Efekty okazały się - jak to z eksperymentami bywa - raz bardziej, raz mniej zadowalające.

Recently, I've got more free time, that's why I decided to practice peyote a bit. I wanted to check, whether I was able to make recognisable friut miniatures. And here they are: a pear, an apple, an avocado, a grapefruit and a lemon (initially a banana, but it was too much advanced for me). Some effects are satisfactory, some not, but it's always like that in the experiment.



Najbardziej udane owocki przyczepiłam do kółka od kluczy, tworząc niewielki breloczek. Zgłaszam go do lipcowego wyzwania Szuflady.

I attached the most successful ones to the keyring and prepared a small pendant. It's my entry for Szuflada challenge in July.


http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2016/07/wyzwanie-7.html
 

wtorek, 12 lipca 2016

Człowiek kontra UFO / A Man vs. UFO

Popełniłam ostatnio koralikowe piórko:
I have recently made a beaded feather:


Zaraz, napisałam "ostatnio"? Ostatnio, to ja je ukończyłam, a dłubaninę zaczęłam w lutym. :D
Wait, did I write "recently"? Recently, I have finished it. I started weaving it in February. :D

W te wakacje postanowiłam rozprawić się z UFO. To skrót od angielskiego "UnFinished Objects", czyli "niedokończone obiekty". Mam ich przynajmniej kilka, a piórko było jednym z najmłodszych. Najstarszy jest chyba obrazek na kanwie, który dostałam... Nie pamiętam. Chyba jeszcze w gimnazjum. I od tamtego czasu wygląda tak:
I decided to deal with UFO these holidays. "UFO" - it's an abbreviation for "UnFinished Objects". I have at least a few of them and the feather was one of the youngest. And the oldest one? It's probably the printed canvas I got... I don't remember, when. Maybe in the lower secondary school. And this is how it looks since then:



Zamierzam go wreszcie skończyć i mam nadzieję, że uda mi się to do końca września. Moją motywacją jest zabawa, którą znalazłam ostatnio na jednym z blogów. Poniżej wrzucam banerek przekierowujący do strony inicjatorki zabawy. Ja przyłączam się do niej z przyjemnością.

I'm going to finish it till the end of September, I hope. A challenging play I have found on one of Polish blogs and is my motivation. I attach the banner with the link to the blog and join the play with pleasure.

http://teresa-teresa1305.blogspot.com/2016/01/zabawa-wyszywamy-zalegosci.html


W takim razie... zaczynamy!
So... Let's start!


A jeśli chodzi o inne UFOki... Nie wszystkie pewnie skończę przez wakacje. I, prawdę mówiąc, nie wszystkie chcę. Przykładowo - serwetkę na zdjęciu dziergam już czwarty rok. Wszystko dlatego, że zazwyczaj biorę ją tylko na wyjazdy, żeby odstresować się w autokarze. Ostatnio nadałam nawet nazwę robótce. "Kłębek nerwów". Jest bardzo pomocny. Szczególnie, gdy w trakcie jazdy spada z kolan i toczy się wzdłuż autokaru. Wtedy pomoc (innych pasażerów) się przydaje. :D

And when it comes to other UFOs... I won't finish all of them during holidays for sure. To tell the truth, I don't want to. For example - I have been crocheting this napkin for four years so far. That's because I usually take it only for trips to relax in the coach. Last time I even gave name to the work. I called it "a bundle of nerves". It's really helpful. Especially when it falls from your knees during the journey and rolls along the aisle. Then you really need (other passengers') help. :D

Wzór na bieżnik: "Sabrina Robótki", nr 4/2012, model nr 5. / The pattern of the runner available in "Sabrina Robótki", issue No. 4/2012, pattern No. 5.

PS. Jeszcze nie mam pomysłu na piórko z pierwszego zdjęcia. Miałam robić kolczyki, ale się rozmyśliłam. Czyżby ukończony przedmiot znów został UFO? ;)

PS. I have no idea what to do with the feather in the first photo. I was going to make earrings, but I gave up. Does it mean that the finished object got the UFO status again? ;)

niedziela, 10 lipca 2016

Lawendowe lato / Lavender Summer

Wakacje nieodmiennie kojarzą mi się z całą gamą przeróżnych zapachów. Gdy odwiedzam moją babcię, lubię przejść się po jej pięknym ogrodzie i chłonąć obfitość barw, aromatów i dźwięków. Najbardziej jednak lubię stanąć przy grządce lawendy. Stanąć i patrzeć na falujące rzędy kwiatów w moim ulubionym odcieniu fioletu, wdychać ten niesamowity słodko-gorzkawy aromat i słuchać. Słuchać, bo lawenda przyciąga niezliczoną wprost ilość trzmieli. Uwijają się one niezmordowanie od świtu do nocy, a ja mogłabym godzinami stać i podziwiać, zafascynowana ich liczbą oraz słuchać basowego brzęczenia, jakie rozlega się wśród kwiatów. Próbowałam nawet uchwycić ten widok w kadrze, ale nic nie odda wrażeń, jakich można doświadczyć jedynie na żywo.

I always associate holidays with a range of different scents. When I visit my grandmother, I like to walk in her beautiful garden and absorb the plenty of colours, fragrances and sounds. What I like the most, however, is to stand near a bed of lavender. To stand and to look at rows of waving flowers in my favourite shade of violet, smell this wonderful sweet-bitter scent and listen. "Listen", because lavender attracts countless swarms of bumblebees. They work tirelessly from dawn till dusk. I am always fascinated with the number of these bugs and I could admire them for hours, listening to their buzzing. I tried to take the photo of this view, but nothing can replace live experience.


Ze zrobieniem woreczków zapachowych do szafy nosiłam się już od roku. Zeszłego lata kupiłam nawet płótno, pasujące nici oraz wstążkę. Wciąż jednak nie miałam na tyle odwagi, by samodzielnie zmierzyć się z maszyną do szycia. Do tej pory wszystko, co potrzebowałam, szyłam ręcznie, a jedyna moja próba uszycia czapki na szkolne przedstawienie, zakończyła się fiaskiem (ale jak żółtodziób bierze się za zszywanie śliskiego tiulu, i to jeszcze bez przeczytania instrukcji obsługi, to tak jest). Drugą próbę (tym razem poprzedzoną uważną lekturą instrukcji) podjęłam dopiero w styczniu tego roku, gdy na bal karnawałowy zamarzyła mi się biała peleryna, co wiązało się z podszyciem strzępiących się brzegów olbrzymiej zasłony. Prawdziwej motywacji dostarczył mi jednak zebrany tydzień temu bukiecik lawendy (na zdjęciu obok świeżo zebranych malin - kolejny cudowny zapach lata). Trzeba było coś z nim zrobić, bo kurzył się i osypywał.

I was going to make aromating sachets for a year. Last summer I even bought linen, matching thread and ribbon. But I still needed enough courage to face the sewing machine. I used to sew everything I needed with a needle and thread. My only attempt to use the sewing machine while making a cap for the school performance had failed (this was because a greenhorn tried to sew slippery tulle without reading the manual). Another attempt (that time after reading carefully the manual) took place this year in January, when I decided to make white cape for a fancy-dress party and needed to line the edge of a big curtain. However, it was a bunch of lavender that has really motivated me. I collected it a week ago (in the photo there's also a bucket of fresh raspberries - another wonderful scent of summer), that's why I needed to do something with it. The bunch started simply to lose flowers and get dusty.




Po raz trzeci w życiu zasiadłam więc do maszyny. Efekt oceńcie sami, woreczki poukładane są chronologicznie od lewej. Moim zdaniem, jak na tak małe doświadczenie nie jest źle, choć czeka mnie jeszcze dużo ćwiczeń. Na szczęście, szaf mam w domu sporo. ;)

It was the third time in my life when I used the sewing machine. You can see the effect, I set sachets in chronological order from left to right. In my opinion, it's not bad, considering my little experience. However, I still need some practice. Fortunately, there are many storage places in my house. ;)