piątek, 30 grudnia 2016

Kosmiczne postanowienia noworoczne / New Year Space Resolutions

Zbliża się Nowy Rok, pora na małe podsumowanie.
New Year is coming, it's time to sum up a few matters.

W lipcu, zmotywowana wyzwaniem Teresy, uroczyście ogłosiłam walkę z UFOkami. Niestety, zgłoszonego do wyzwania obrazka nie udało mi się ukończyć na czas. Niemniej, Tereso, ogromnie dziękuję Ci za zorganizowanie wyzwania. Gdyby nie Twój pomysł, kanwa nadal leżałaby gdzieś w pudle. Poniżej prezentuję dwa zdjęcia - jedno (znane już) z lipca, drugie to stan sprzed tygodnia. Postęp może wydawać się niewielki, ale dla mnie to osobisty sukces. W ciągu pół roku zdziałałam więcej, niż przez kilka lat. Liczę na to, że w roku 2017 będę mogła zaprezentować gotowe dzieło. :)

In July, I announced solemnly a fight with UFOs, motivated with Teresa's challenge. Unfortunately, I failed to finish my contribution on time. However, I would like to thank you, Teresa, for organising the challenge. Had it not been your idea, the canvas would be still lying in the box. There are two photos below - the first was made in July (it's already known), the second one - a week ago. The progress may seem to be small, but for me it's a personal success. I've done more for six months than for many years. I hope I'll be able to present a finished piece in 2017. :)


W czasie wakacji zyskałam jeszcze dodatkową motywację. Gdy skończyłam wyszywać jelonka z obrazka, poszłam na spacer. I właśnie na tym spacerze zobaczyłam jelonka na niebie. :)

I gained another piece of motivation during summer holidays. After I finished embroidering the deer from the picture, I went for a walk. And during that walk I saw a deer in the sky. :)

Napiszę jeszcze o moim "kłębku nerwów". Jest bardziej poręczny niż kanwa, więc praca nad nim idzie mi szybciej i przyjemniej. Dojechałam już do połowy wzoru! A potem skończył mi się kordonek i musiałam zmobilizować się do wyprawy do pasmanterii, co przy obecnej pogodzie nie jest łatwe. :P Ale w końcu dałam radę, druga połowa serwetki już na warsztacie (gwoli informacji, szydełkuję model nr 5 z magazynu "Sabrina Robótki" nr 4/2012).

I'm going to write now about my "bundle of nerves". It is more handy than the canvas, so the work on it is quicker and more pleasurable for me. I finally achieved the half of the pattern! And then I ran out of cord, so I had to motivate myself to go to the shop, which is not easy considering the weather. :P But I managed to do it at last and the second half of the napkin is in progress (by the way, I took the pattern from the magazine "Sabrina Robótki" issue No. 4/2012, pattern No. 5.

Zdjęcie z lipca. / The photo was taken in July.

Jak więc widać, moją listę postanowień noworocznych otwiera: ROZPRAWIĆ SIĘ Z UFO!
Well, It's easy to notice that my first New Year resolution is TO FINISH ALL THE UFOS!

Do siego roku!
Happy New Year!

sobota, 24 grudnia 2016

Wesołych Świąt! / Merry Christmas!

Na początek, przepraszam za brak znaku życia ode mnie przez prawie dwa miesiące. W ostatnim poście pisałam o masie obowiązków i jesiennej pogodzie. Cóż, ta ostatnia dopadła mnie wreszcie na dobre. Pierwszą połowę listopada spędziłam na L-4, a gdy już w końcu wróciłam "do świata żywych", okazało się, że obowiązki nie zniknęły, tylko w jakiś magiczny sposób zrobiło się ich WIĘCEJ. W tej sytuacji, niestety, rękodzieło i blog zeszły na dalszy plan.
 
First of all, I would like to apologize for my having given no sign of life for almost two months. I've written recently about a pile of duties and autumn weather. The latter one finally got me. I had spent the first half of November on sick leave and when I came back "to life", it came out that my duties didn't disappear. There were even MORE of them. So I had to push my handicraft and the blog into the background.

Tak, czy inaczej, udało mi się znaleźć chwilę, żeby stworzyć kartkę na wyzwanie Art-Piaskownicy. Bardzo chciałam wziąć w nim udział, bo to moja ulubiona paleta kolorów. :) Projekt kartki narodził mi się w głowie od razu, jednak czas na realizację miałam dopiero wczoraj wieczorem, gdy już wszystko posprzątałam. A potem powyciągałam wszystkie przydasie i chwilę później po porządku nie było śladu. ;)

Nevertheless, I found a moment to make a card for Art-Piaskownica challenge. I did wanted to take part in it, since the set of colours is my favourite one. I had the project immediately in my head, but I had to wait with the implementation till yesterday evening after I had tidied up everything. And then I took out all craft supplies and the mess appeared again. ;)
 
 


Pracę zgłaszam do wyzwania i obiecuję odezwać się jeszcze przed Nowym Rokiem. Radosnych i kreatywnych Świąt Bożego Narodzenia!

I submit my work for the challenge and promise to write something more before the New Year. Have a merry and creative Christmas!
 

http://art-piaskownica.blogspot.com/2016/11/kolory-listopada-edycja-sponsorowana.html

niedziela, 30 października 2016

Moje miejsce pracy / My Workspace

Październik powitał mnie masą obowiązków, wśród których ciężko wyasygnować wolną chwilę na tworzenie. Dlatego też nie mogę się pochwalić w tym miesiącu żadnym ukończonym projektem. Dzisiaj, korzystając z długiego weekendu, postanowiłam przynajmniej opleść kaboszon, za który zabrałam się kilka tygodni temu. Przy okazji, prezentuję moje miejsce pracy w szarym świetle poranka (i żółtawym lampki). Mam taki niedobry zwyczaj "koralikowania" w łóżku. Niedobry, bo nie dość, że pozycja półleżąca nie służy mojemu kręgosłupowi, to jeszcze koraliki uwielbiają mi się rozsypywać i wpadać w różne zakamarki. Potem znajduję je w pościeli i na dywanie. Ale co zrobić, skoro biurko zawalone papierami, a na łóżeczku to i kocyk, i podusia, i miejsce na ciepłą herbatkę malinową (akurat dopadły mnie skutki jesiennej pogody). Cóż, będę dzisiaj w nocy księżniczką na ziarnku Toho. ;)

October greeted me with a pile of duties. It has been very hard for me to find a little time for crafting, that's why I can't show you any finished project this month. Today I decided to take advantage of a "long weekend" and to finish at least the cabochon bezel I started a few weeks ago. By the way, I present my workspace in the grey, morning light (and the yellow light of the lamp). I have a bad habit of beading in my bed. It's really bad, because my spine doesn't like half-lying position. Moreover, my beads often scatter and fall into different nooks. After that I find them in my bedding and on the carpet. But how can I help it when my desk is scattered with documents and there is a blanket in my bed, and a cushion, and some place for a mug with hot raspberry tea (I'm suffering from consequences of autumn weather at the moment). Well, I'm going to be a princess tonight. From the fairy-tale entitled "The Princess and the Bead". ;)


Zdjęcie zgłaszam do wyzwania Art-Piaskownicy.
The photo is my contribution for Art-Piaskownica's challenge.

http://art-piaskownica.blogspot.com/2016/10/fotogra-miejsce-pracy-o-poranku.html

piątek, 9 września 2016

Neko-chan

Moja siostra pasjonuje się Japonią. Specjalnie dla niej kupiłam koraliki w kształcie kotków (z porcelany albo innego fajansu). Nie jestem do końca przekonana, czy te znaczki na ich brzuszkach są faktycznie japońskie i co oznaczają (pewnie "kurczak z warzywami" lub coś w ten deseń), ale do bransoletki się nadają. W każdym razie - pozostałe koraliki na pewno japońskie są, bo to Toho. O sznurek już nie pytałam. ;)

My sister is a passionate of Japan. I have bought these kitten-shaped beads especially for her (they are made of porcelain or other faience). I don't actually know if the characters on their bellies are Japanese and what they mean (probably "chicken with vegetables" or so), but they look really nice in the bracelet. Anyway - other beads are Japanese indeed (they're Toho beads). I didn't ask about the cord. ;)



Bransoletkę zgłaszam do wrześniowego wyzwania Szuflady.
The bracelet is my contribution for Szuflada challenge in September.

http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2016/09/wyzwanie-nr-9-zaplatane-wyplatane.html

wtorek, 30 sierpnia 2016

Kolorowanka / Colouring Pad

Chyba jeszcze nigdy nie wrzuciłam dwóch postów dzień po dniu.
I have probably never wrote two posts in a row before.

Ale sprawa jest istotna - dziś upływa termin wyzwania Art-Piaskownicy pt. "Kolorowanka". Dla mnie było prawdziwe wyzwanie, gdyż od dziecka nie cierpię kolorowanek. Jakoś nigdy nie bawiło mnie kolorowanie dla samego kolorowania. Jednak pod wpływem mody oraz chęci sprawdzenia czy dawna awersja ustąpiła, kupiłam niedużą książeczkę z kolorowankami antystresowymi dla dorosłych*. I stała tak na półce aż do momentu ogłoszenia wyzwania. Wreszcie się za nią zabrałam, z mozołem ukończyłam jeden obrazek i stwierdzam, że nadal nie kocham kolorowanek. Fakt, te dla dorosłych są ciekawsze. Fakt, abstrakcje koloruje mi się przyjemniej. Ale i tak wcale nie czuję się przez to zrelaksowana. ;)

However, the matter is important - today is the deadline of Art-Piaskownica's "Colouring Pad" challenge. It was a real challenge for me because I hate colouring pads since childhood. It was no fun for me, to colour something only for colouring. But I bought a small colouring book for adults*, influenced by the fashion and need for checking whether the former aversion is over. And it had been standing on my bookshelf until the challenge was announced. Finally, I took it up, finished one picture with the greatest effort and now I can say, I still do not love colouring pads. It's true, colouring pads for adults are more interesting. And it's true, abstract pictures are more pleasureable to colour. But I don't feel relaxed after colouring anyway. ;)

"This book belongs to the person who actually doesn't like colouring pads."
Efekt końcowy. Pracę zgłaszam do wyzwania.
Final effect. It's my contribution for the challenge.


http://art-piaskownica.blogspot.com/2016/07/kolorowanka.html


I jeszcze najprzyjemniejsza część zabawy - gdy zeskanowałam gotowy obrazek i zaczęłam się nim bawić w programie graficznym. ;)
And the most pleasurable part - the moment when I scanned the ready picture and started playing with it in a graphics software. ;)




_____________________
* Mini relaks. Kolorowanka antystresowa, praca zbiorowa, wyd. Olejesiuk, 2015.

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Kolczyki Zębowej wróżki / Toothfairy Earrings

Jak już kiedyś pisałam, kupowanie pod wpływem impulsu to moja rękodzielnicza zmora. Ale chyba każdy rękodzielnik cierpi na to samo - w efekcie, góra niespożytkowanych "przydasi" rośnie.

I mentioned once that impulse buying is my crafty curse. However, it is presumably every handicraftsman's curse. And a pile of non-used supplies becomes bigger and bigger.

Gdy kupujesz w Internecie, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej - ot, tu brakuje Ci paru groszy do darmowej wysyłki, innym razem kupujesz koraliki w kilku podobnych kolorach, bo na podstawie zdjęcia nie jesteś w stanie ocenić, który pasuje lepiej... A czasem po prostu jakaś rzecz wydaje Ci się ładna.

The matter seems even more complicated when you purchase on the Internet. Sometimes you lack a few cents to the free shipping, another time you cannot estimate which colour of the beads in the photo matches the best, so you buy all of them... Eventually, you buy because something just looks pretty to you.

Jakiś czas temu kupiłam sztyfty do kolczyków. Na zdjęciu w sieci urzekł mnie ich staromodny wygląd i różowe kryształki. No i były śmiesznie tanie. Kiedy jednak otworzyłam paczkę, okazało się, że sztyfty są za duże, za krzywe i jakieś takie... Nie takie. W sumie, wyglądały dokładnie tak, jak śmiesznie tanie sztyfty do kolczyków. Kompletnie nie miałam na nie pomysłu, aż do pewnego dnia, kiedy to z nudów bazgrałam sobie po kartce, jak to czasem mam w zwyczaju. I nabazgrałam kolczyk. Kolczyk, który miał spełniać dwa warunki: po pierwsze, miał pasować do rzeczonych sztyftów. Po drugie zaś, miał składać się jedynie z koralików, które posiadałam w swoich zapasach. Najlepiej takich, których jeszcze nigdy nie użyłam. Udało mi się w stu procentach, a efekt - po kilku modyfikacjach względem oryginalnego szkicu - wyszedł na tyle dobrze, że postanowiłam nawet przygotować instrukcję ich wykonania (link na dole postu). Jestem z siebie dumna - nie tylko wykorzystałam zalegające w szafce "przydasie", ale stworzyłam mój pierwszy w życiu tutorial. Rozwijam się. ;)

Some time ago, I bought earstud findings. I was tempted by their vintage look and pink crystals. Not only did they look fantastic in the photo, but they were dirt cheap as well. But when I opened the parcel, I realised that they were too big, too crooked, too... unsuitable. To tell the truth, they looked just like dirt cheap earstud findings should look. I had completely no idea what to do with them until one day. That day I was sitting and scribbling, as I usually do when I'm bored. And I scribbled an earring. The earring was to fulfill two conditions: first, it was to match the said findings. And it should have consisted only of beads I had already had in my supplies. Perfectly if those were beads I had never used before. It was a 100% success. The effect - after a few modifications of original sketch - was even so good that I even decided to prepare the tutorial (see the link on the bottom of the post). I am proud of myself - not only did I used supplies which were lying in my cabinet, but I made my first tutorial in life as well. I think I'm doing to develop. ;)




Pozostaje jeszcze pytanie - dlaczego "Zębowej wróżki"? Dlatego, że są cukierkowo różowe, a Dagger bead pośrodku przypomina mi dłuuugi kieł. ;)

One question remains - why "Toothfairy"? Well, because they are candy pink and a Dagger bead in the middle resembles a looong fang. ;)

Polska wersja instrukcji dostępna jest TUTAJ.
English version of the tutorial available HERE.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Wakacyjne bransoletki / Holiday Bracelets

Wakacje powoli się kończą, a ja mam jeszcze tyle pomysłów... Dzisiaj dostałam paczkę z półfabrykatami i od razu zabrałam się do tworzenia. W czasie dwóch tygodni spędzonych nad morzem, zamarzyło mi się stworzenie prostej bransoletki z błękitnych jak morska woda fasetowanych oponek przedzielonych srebrnymi kuleczkami. Przyznam się, że wzór podpatrzyłam w jednym z kramików na nadmorskim deptaku. Zdaje się, takie delikatne zestawienie jest tegorocznym hitem - podobne bransoletki widziałam później na praktycznie każdym stoisku.

Summer holidays come to the end and I still have so many ideas... Today I had a parcel with new supplies delivered and I started crafting immediately. During a fortnight at the seaside I was dreaming of making a simple bracelet of sea blue faceted donuts separated with silver balls. I must confess, that I peeped the pattern in a small shop on the promenade. I think that such a composition is on top this summer - I saw later similar bracelets at almost every stall.


Przy tej bransoletce pierwszy raz pracowałam z linką jubilerską i z miejsca ją pokochałam, choć montowanie zacisków na końcu robótki przy braku specjalistycznych narzędzi jest dość uciążliwe. Płaskie szczypce tworzą z zacisku prostokątny placek, który za nic nie chciał zmieścić się do osłonki. Jednak po kilku próbach, okupionych bólem palców i zepsuciem jednego zestawu "zacisk + osłonka", osiągnęłam wreszcie satysfakcjonujący efekt:

It was the first time I worked with nylon-coated beading wire and I totally love it, although placing crimps at the wire-end without specialistic tools is quite annoying. Flat-nose pliers turn the crimp into rectangular plate, which was impossible to hide in the crimp cover. However, after some attempts resulting in finger pain and the damage of one crimp with the cover, I finally achieved satisfactory effect:


Linka jubilerska jest fantastyczna. A jeszcze bardziej fantastyczne są osłonki na linkę w formie metalowych pętelek. Zanim jeszcze użyłam ich zgodnie z przeznaczeniem, przetestowałam je w plecionej bransoletce, przewlekając przez nie kilkakrotnie nić monofilową. Nie lubię łączyć żyłek bezpośrednio z ogniwkiem, bo boję się, że się przetrą i pękną albo wyślizgną z ogniwka. Zazwyczaj do ich ochrony używam łapaczek, ale osłonki na linkę są jednak dużo lepsze - mniej rzucają się w oczy, nie wykrzywiają końcówek (co zdarza się przy zamykaniu łapaczki) i nie muszę się obawiać, że nić przetrze się z kolei na brzegu łapaczki. Chyba zaczynam żałować, że ostatnio kupiłam całe pudełko łapaczek. ;)

Beading wire is fantastic. And wire guardians are even more fantastic. Before I used them with beading wire, I tested them in weaved bracelet, weaving the monofilament line a few times across them. I hate attaching the line directly to the jump ring as I'm afraid that it will fray or slip out. I usually use calottes to avoid such situations, but wire guardians are much better - they are less remarkable, do not bend at the ends (sometimes it happens after closing the calotte) and the thread does not fray as it could happen on the edge of a calotte. I start to regret that I've bought a box of calottes recently. ;)




Jeszcze jedno zdjęcie drugiej bransoletki. Autorkami wzoru są Deborah Roberti i Linda Genaw, instrukcja wykonania dostępna jest tutaj.

One more photo of the second bracelet. I used the pattern by Deborah Roberti and Linda Genaw, available here.

sobota, 6 sierpnia 2016

Czerwcowe kolczyki w sierpniu / June Earrings in August

Tak czasem bywa - w jednym miesiącu wymyślasz projekt, w kolejnym wcielasz go w życie, a ze światem dzielisz się jeszcze później. W taki właśnie sposób powstały kolczyki do kompletu z bransoletką "Noc czerwcowa".

Sometimes it happens - you have an idea of the project one month, turn it into life in the next one and share it with the world even later. That's the way I made a pair of earrings which match my "June Night" bracelet.
 



 



sobota, 30 lipca 2016

Sałatka owocowa / Fruit Salad

Ponieważ mam ostatnio trochę więcej wolnego czasu, postanowiłam poćwiczyć trochę technikę peyote i sprawdzić, czy uda mi się stworzyć w miarę rozpoznawalne miniaturki owoców. Na warsztat wzięłam gruszkę, jabłko, awokado, grejpfrut i cytrynę, która początkowo miała być bananem, ale temat mnie przerósł. Efekty okazały się - jak to z eksperymentami bywa - raz bardziej, raz mniej zadowalające.

Recently, I've got more free time, that's why I decided to practice peyote a bit. I wanted to check, whether I was able to make recognisable friut miniatures. And here they are: a pear, an apple, an avocado, a grapefruit and a lemon (initially a banana, but it was too much advanced for me). Some effects are satisfactory, some not, but it's always like that in the experiment.



Najbardziej udane owocki przyczepiłam do kółka od kluczy, tworząc niewielki breloczek. Zgłaszam go do lipcowego wyzwania Szuflady.

I attached the most successful ones to the keyring and prepared a small pendant. It's my entry for Szuflada challenge in July.


http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2016/07/wyzwanie-7.html
 

wtorek, 12 lipca 2016

Człowiek kontra UFO / A Man vs. UFO

Popełniłam ostatnio koralikowe piórko:
I have recently made a beaded feather:


Zaraz, napisałam "ostatnio"? Ostatnio, to ja je ukończyłam, a dłubaninę zaczęłam w lutym. :D
Wait, did I write "recently"? Recently, I have finished it. I started weaving it in February. :D

W te wakacje postanowiłam rozprawić się z UFO. To skrót od angielskiego "UnFinished Objects", czyli "niedokończone obiekty". Mam ich przynajmniej kilka, a piórko było jednym z najmłodszych. Najstarszy jest chyba obrazek na kanwie, który dostałam... Nie pamiętam. Chyba jeszcze w gimnazjum. I od tamtego czasu wygląda tak:
I decided to deal with UFO these holidays. "UFO" - it's an abbreviation for "UnFinished Objects". I have at least a few of them and the feather was one of the youngest. And the oldest one? It's probably the printed canvas I got... I don't remember, when. Maybe in the lower secondary school. And this is how it looks since then:



Zamierzam go wreszcie skończyć i mam nadzieję, że uda mi się to do końca września. Moją motywacją jest zabawa, którą znalazłam ostatnio na jednym z blogów. Poniżej wrzucam banerek przekierowujący do strony inicjatorki zabawy. Ja przyłączam się do niej z przyjemnością.

I'm going to finish it till the end of September, I hope. A challenging play I have found on one of Polish blogs and is my motivation. I attach the banner with the link to the blog and join the play with pleasure.

http://teresa-teresa1305.blogspot.com/2016/01/zabawa-wyszywamy-zalegosci.html


W takim razie... zaczynamy!
So... Let's start!


A jeśli chodzi o inne UFOki... Nie wszystkie pewnie skończę przez wakacje. I, prawdę mówiąc, nie wszystkie chcę. Przykładowo - serwetkę na zdjęciu dziergam już czwarty rok. Wszystko dlatego, że zazwyczaj biorę ją tylko na wyjazdy, żeby odstresować się w autokarze. Ostatnio nadałam nawet nazwę robótce. "Kłębek nerwów". Jest bardzo pomocny. Szczególnie, gdy w trakcie jazdy spada z kolan i toczy się wzdłuż autokaru. Wtedy pomoc (innych pasażerów) się przydaje. :D

And when it comes to other UFOs... I won't finish all of them during holidays for sure. To tell the truth, I don't want to. For example - I have been crocheting this napkin for four years so far. That's because I usually take it only for trips to relax in the coach. Last time I even gave name to the work. I called it "a bundle of nerves". It's really helpful. Especially when it falls from your knees during the journey and rolls along the aisle. Then you really need (other passengers') help. :D

Wzór na bieżnik: "Sabrina Robótki", nr 4/2012, model nr 5. / The pattern of the runner available in "Sabrina Robótki", issue No. 4/2012, pattern No. 5.

PS. Jeszcze nie mam pomysłu na piórko z pierwszego zdjęcia. Miałam robić kolczyki, ale się rozmyśliłam. Czyżby ukończony przedmiot znów został UFO? ;)

PS. I have no idea what to do with the feather in the first photo. I was going to make earrings, but I gave up. Does it mean that the finished object got the UFO status again? ;)

niedziela, 10 lipca 2016

Lawendowe lato / Lavender Summer

Wakacje nieodmiennie kojarzą mi się z całą gamą przeróżnych zapachów. Gdy odwiedzam moją babcię, lubię przejść się po jej pięknym ogrodzie i chłonąć obfitość barw, aromatów i dźwięków. Najbardziej jednak lubię stanąć przy grządce lawendy. Stanąć i patrzeć na falujące rzędy kwiatów w moim ulubionym odcieniu fioletu, wdychać ten niesamowity słodko-gorzkawy aromat i słuchać. Słuchać, bo lawenda przyciąga niezliczoną wprost ilość trzmieli. Uwijają się one niezmordowanie od świtu do nocy, a ja mogłabym godzinami stać i podziwiać, zafascynowana ich liczbą oraz słuchać basowego brzęczenia, jakie rozlega się wśród kwiatów. Próbowałam nawet uchwycić ten widok w kadrze, ale nic nie odda wrażeń, jakich można doświadczyć jedynie na żywo.

I always associate holidays with a range of different scents. When I visit my grandmother, I like to walk in her beautiful garden and absorb the plenty of colours, fragrances and sounds. What I like the most, however, is to stand near a bed of lavender. To stand and to look at rows of waving flowers in my favourite shade of violet, smell this wonderful sweet-bitter scent and listen. "Listen", because lavender attracts countless swarms of bumblebees. They work tirelessly from dawn till dusk. I am always fascinated with the number of these bugs and I could admire them for hours, listening to their buzzing. I tried to take the photo of this view, but nothing can replace live experience.


Ze zrobieniem woreczków zapachowych do szafy nosiłam się już od roku. Zeszłego lata kupiłam nawet płótno, pasujące nici oraz wstążkę. Wciąż jednak nie miałam na tyle odwagi, by samodzielnie zmierzyć się z maszyną do szycia. Do tej pory wszystko, co potrzebowałam, szyłam ręcznie, a jedyna moja próba uszycia czapki na szkolne przedstawienie, zakończyła się fiaskiem (ale jak żółtodziób bierze się za zszywanie śliskiego tiulu, i to jeszcze bez przeczytania instrukcji obsługi, to tak jest). Drugą próbę (tym razem poprzedzoną uważną lekturą instrukcji) podjęłam dopiero w styczniu tego roku, gdy na bal karnawałowy zamarzyła mi się biała peleryna, co wiązało się z podszyciem strzępiących się brzegów olbrzymiej zasłony. Prawdziwej motywacji dostarczył mi jednak zebrany tydzień temu bukiecik lawendy (na zdjęciu obok świeżo zebranych malin - kolejny cudowny zapach lata). Trzeba było coś z nim zrobić, bo kurzył się i osypywał.

I was going to make aromating sachets for a year. Last summer I even bought linen, matching thread and ribbon. But I still needed enough courage to face the sewing machine. I used to sew everything I needed with a needle and thread. My only attempt to use the sewing machine while making a cap for the school performance had failed (this was because a greenhorn tried to sew slippery tulle without reading the manual). Another attempt (that time after reading carefully the manual) took place this year in January, when I decided to make white cape for a fancy-dress party and needed to line the edge of a big curtain. However, it was a bunch of lavender that has really motivated me. I collected it a week ago (in the photo there's also a bucket of fresh raspberries - another wonderful scent of summer), that's why I needed to do something with it. The bunch started simply to lose flowers and get dusty.




Po raz trzeci w życiu zasiadłam więc do maszyny. Efekt oceńcie sami, woreczki poukładane są chronologicznie od lewej. Moim zdaniem, jak na tak małe doświadczenie nie jest źle, choć czeka mnie jeszcze dużo ćwiczeń. Na szczęście, szaf mam w domu sporo. ;)

It was the third time in my life when I used the sewing machine. You can see the effect, I set sachets in chronological order from left to right. In my opinion, it's not bad, considering my little experience. However, I still need some practice. Fortunately, there are many storage places in my house. ;)

czwartek, 23 czerwca 2016

Noc czerwcowa / June Night

Noc świętojańska jest pełna tajemnic i magii. To właśnie w jej trakcie według ludowych podań można znaleźć kwiat paproci, czarownice spotykają się na Łysej Górze, a dziewczęta puszczają wianki na rzece w nadziei, że wyłowi je jakiś przystojny młodzieniec. Nawiązując do tego zwyczaju, specjalnie na wyzwanie Szuflady przygotowałam bransoletkę - wianek z koralikowych kwiatków.

Midsummer night is full of magic and mysteries. During this night, according to Polish folk tales, you can find a fern flower, witches meet on Łysa Góra (Bald Mountain) for their sabbath and girls set floral wreaths adrift on the river and hope that hadsome men will find them. Referring to that custom, I have prepaded a bracelet for Szuflada challenge. It's a wreath made of beaded flowers. 

Podczas jej tworzenia, w głowie wciąż wybrzmiewał mi wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego pt. Noctes Aninenses. Konkretnie, jego druga część zatytułowana Pieśń o nocy czerwcowej. Przytoczę tu kilka strof, w których wypowiada się sama Noc- czarodziejka:

Ja jestem noc czerwcowa,
królowa jaśminowa,
zapatrzcie się w moje ręce,
wsłuchajcie się w śpiewny chód.


Oczy wam snami dotknę,
napoje dam zawrotne
i niebo przed wami rozwinę
jak rulon srebrnych nut.


Oplącze was to niebo,
klarnet uczynię z niego
i będzie buczał i huczał,
i na manowce wiódł.


Ja jestem noc czerwcowa,
jaśminowa królowa,
znaki moje są: szmaragd i rubin,
i pieśń moja silniejsza niż głód.

While making a bracelet, I recalled Noctes Aninenses (The Anin Nights) - a poem by Konstanty Ildefons Gałczyński. A second part of it, entitled Pieśń o nocy czerwcowej (Song of the June Night) was still sounding in my head. I would like to present here some verses, in which the Night is presented as the fairy and speaks to us. It's my own translation. Unfortunately, only a few Gałczyński's poems are available in English version (link).

I am the June Night,
the Jasmine Queen,
look at my hands
and listen to my melodious steps.

I will touch your eyes with dreams,
give you vertiginous drinks
and spread the sky before you
like a roll of silver musical notes.

You will be captivated by the sky
which I will turn into the clarinet
and it will buzz and blare
and lead you astray.

I am the June Night,
the Jasmine Queen,
my emblems are: emerald and ruby
and my song is stronger than famine. 

Nietrudno się domyślić, że ten niezwykły wiersz stał się dla mnie inspiracją kolorystyczną. ;)
It's easy to make out that I was inspired by this ingenious poem while choosing the colour set. ;)

Zaczęłam od wyplatania szmaragdowych kwiatków...
I started with weaving emerald flowers...


...które następnie starałam się dopasować do rubinów i srebra.
...which I tried to match with ruby and silver after that.



Efekt końcowy - bransoletka w towarzystwie "rulonu srebrnych nut". To Sen nocy letniej Mendelssohna, oczywiście. ;)
Final effect - a bracelet accompanied by "a roll of silver musical notes". It's Mendelssohn's Midsummer Night Dream, of course. ;)



A tak bransoletka prezentuje się na ręce. Zostały mi jeszcze dwa kwiatki, zrobię z nich kolczyki do kompletu. :D
And this is how the bracelet looks on the hand. I have still two flowers left, I'm going to make matching earrings of them. :D


Pracę zgłaszam do czerwcowego wyzwania Szuflady.
This is my entry for Szuflada challenge in June.

http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2016/06/wyzwanie-6-noc-swietojanska.html

 

niedziela, 12 czerwca 2016

Moja "Mia" / My "Mia"

Na początek kilka refleksji:
  1. Od pewnego czasu zastanawiam się, czy mój blog naprawdę jest taki wielotematyczny. Ostatnie posty jakoś temu przeczą. Postanowiłam więc dać temu wyraz w nagłówku, tym samym potwierdzając kierunek, w którym zmierza moja hobbystyczna twórczość, ale zostawiając sobie dość szeroki margines swobody. Nigdy nie wiem, co mi przyjdzie jeszcze do głowy tu opublikować.
  2. Moje postanowienie jednego posta miesięcznie w maju spełzło na niczym. Końcówka roku akademickiego to mało sprzyjający blogowaniu okres, ale w wakacje nadrobię zaległości. Chcę, żeby przynajmniej średnia się zgadzała. ;)
  3. Postanowiłam także część moich postów tłumaczyć na język angielski. Nie wszystkie, a więc żeby można się było w tym bałaganie połapać, otaguję je jako "bilingual". Ten jest pierwszy (co wcale nie znaczy, że po poprzednimi też nie będę zamieszczać małych streszczeń).
Niniejszym więc serdecznie witam zagranicznych gości na moim blogu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. :)

Kilka miesięcy temu zobaczyłam w internecie taki wykres (link). Wprawdzie odnosi się on do scrapbookingu, ale myślę, że gdyby słowo "papier" zastąpić słowem "koraliki", to z powodzeniem odzwierciedliłby on stan mojej szafki z przydasiami. ;) Myślę też, że wiele z nas mogłoby się pod nim podpisać, podobnie jak pod tym (link). Impulsywne kupowanie jest bowiem moją największą rękodzielniczą zmorą, choć jednocześnie pozwala ono rozwinąć skrzydła kreatywności, gdy zastanawiamy się, w jakim projekcie moglibyśmy wykorzystać koraliki, które właśnie zamówiliśmy. I właśnie w taki sposób powstały kolczyki, które chciałam dzisiaj zaprezentować. Dla mieniących się wszystkimi odcieniami błękitu i fioletu kryształków zupełnie straciłam głowę, choć wiedziałam, że ciężko będzie mi wymyślić projekt, w którym nie gryzłyby się z innymi kolorami. Szczególnie, gdy po otwarciu paczki odkryłam, że mienią się jeszcze mocniej, niż na zdjęciu. Postanowiłam więc pójść na całość i połączyć je ze złotymi maczkami 11/0, które ostatecznie okazały się fantastyczną oprawą kryształków.


W tworzeniu kolczyków posiłkowałam się wzorem autorstwa Eleny Turusovej (link), który pozwalał na wyeksponowanie maksymalnej liczby niebiesko-fioletowych koralików, nie przytłaczając ich przy tym zbyt dużą ilością złota. Schemat wykonania znalazłam na stronie beadsmagic.com pod nazwą "kolczyki Mia" (link). Moja wersja różni się trochę od oryginału - chciałam, aby moje kolczyki miały bardziej kształt rombu, niż kwadratu. Myślę, że udało mi się osiągnąć zamierzony efekt.


I would like to start with some thoughts:
  1. I've been wondering for some time, whether my blog is really multi-subject as I've written in the header. A number of latest posts seem to deny this statement. That's why I decided to modify the header to indicate the actual character of my free-time activities, leaving a wide margin of discretion for my future ideas. I never know what they will come out to be.
  2. My resolution to publish at least one post a month failed in May. The end of academic year isn't the best period for bloggers. However, I promise to catch up with my blog during summer holidays. I want the average be accurate. ;)
  3. I also decided to translate a part of my blog into English. Not all of the posts, so I will tag the translated ones as 'bilingual', not to get lost in this mess. This is the first one (it doesn't mean, however, that I'm not going to translate some previous ones).
Therefore, I heartily welcome foreign guests on my blog. I hope you will like it. :)

Some months ago, I saw on the Net this chart: link. It's actually about scrapbooking, but I mean that if the word "paper" was replaced by "beads", the chart could accurately depict the state of my craft supplies. ;) I also think that many of us could relate to it, as well as this one: link. Impulse buying is one my biggest craft problem. On the other side, it lets us to develop our creativity by considering the project in which we could use the ordered beads. And that's a way I made the earring I'd like to present today. I've got completely crazy about blue and violet sparkling bicones, although I knew that it will be hard to make out the project with matching beads. Especially when I opened the parcel and discovered that they are actually more sparkling than in the photo. That's why I decided not to follow the rules and to combine the bicones with golden 11/0 seed beads. They finally came out to be a fantastic setting for bicones, what you can see in the photo in the Polish version of this post.

I used a pattern by Elena Turusova (link). This pattern allowed me to expose possibly many bicones and not to overwhelm them with gold. I found it on beadsmagic.com as 'earring Mia' (link). My version is slightly different than the original - I wanted my earrings to be more diamond-shape than square. And, in my opinion, I achieved the goal.

sobota, 30 kwietnia 2016

Astrolabium

Ostatni dzień kwietnia. Ostatnia chwila, żeby coś opublikować w tym miesiącu. Ostatnia chwila, żeby wziąć udział w wyzwaniu Szuflady "Starożytne cywilizacje" (link).

Nie to, żebym wczoraj (albo, co gorsza, dziś rano) spięła się i na łapu-capu wyprodukowała cokolwiek. Naszyjnik, który dzisiaj prezentuję, dłubałam od początku kwietnia (czyli od momentu, w którym ogłoszone zostało wyzwanie).

Starożytność kojarzy mi się z geometrycznymi formami, mocnymi, nasyconymi kolorami i duuużą ilością złota. Pomysł na połączenie szmaragdowej zieleni z metalicznym fioletem i złotem miałam już od dawna. Koraliki SuperDuo w kolorze (nomen omen) azteckiego złota kupiłam bardziej pod wpływem impulsu, niż konieczności. Kiedy do mnie dotarły, przeraziłam się ich intensywnie żółtą barwą (na zdjęciu wyglądały na ciemniejsze). Kompletnie nie wiedziałam, co z nimi zrobić, do czasu, kiedy przy okazji innego projektu (którego ostatecznie nie zrealizowałam), nie zamówiłam SuperDuo w kolorze szmaragdowym i fioletowym. Znałam więc już paletę barw, czekałam tylko na pomysł dotyczący formy. Starożytny medalion do tak krzykliwego zestawienia jest idealny. Kojarzy mi się z egipskimi amuletami, inkaskimi posążkami, chińską mandalą, wreszcie - antycznym przyrządem do nawigacji. Choć to ostatnie raczej przyszło na końcu, gdy wzór ułożył się w regularną gwiazdę. Sam się ułożył, bo tworzyłam bez projektu. Koraliki dobierałam spontanicznie, tak, jak podpowiadała mi intuicja. Stąd też ostatecznie odrzuciłam trzeci kolor SuperDuo. W ich miejsce umieściłam jedną z opalizujących na fioletowo kulek (które również kupiłam dawno temu, bez konkretnego pomysłu) oraz już specjalnie na tę okazję zamówione, metalicznie połyskujące Toho w rozmiarze 11. Eksperyment się powiódł. Mglista z początku koncepcja, zyskała konkretny kształt. Ponadto, wykorzystałam kilka zalegających w mojej szafie "przydasiów", co do których miałam wątpliwości, czy ich kupienie było sensownym pomysłem.

Kilka zdjęć z procesu twórczego: faza 1 - dobieranie kolorów i kształtów.


Faza przedostatnia - wyplatanie łańcuszka. Przy okazji - widzicie uśmiechniętą buźkę na zdjęciu? ;)


Efekt końcowy w całości...


...i w detalu.


Wreszcie - prezentacja na "modelu", celem unaocznienia prezencji naszyjnika w pozycji wiszącej. :D Za model posłużyła mi poduszka z kanapy, gdyż reprezentacyjnego sztucznego popiersia się jeszcze nie dorobiłam. I pewnie jeszcze długo się nie dorobię, skoro poduszka taka fotogeniczna... ;)


Pracę zgłaszam do wyzwania Szuflady.

http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2016/04/wyzwanie-4-starozytne-cywilizacje.html